Okres świąteczny to dla mnie wyjątkowy czas. Już kilka miesięcy wcześniej zaczynam myśleć o tym, jakie prezenty komu dać. Rozpatruję to na milion sposobów: czytam blogi, oglądam vlogi, przeszukuję fora. Moim językiem miłości są podarunki, więc nie umiem inaczej. A może po prostu nie chcę.
Dobrze mi z tym i nie mam zamiaru tego zmieniać.
Czasem jednak napotykam przeszkody…
Największy problem w tym roku mam z Tymkiem. Nasz najmłodszy syn ma 1,5 roku i dookoła siebie masę zabawek po rodzeństwie. Problem jest taki, że one go nie interesują, bo najfajniejsze oczywiście są te, którymi akurat bawi się jego starszy brat lub siostra. Znalezienie czegoś, co zabawi go dłużej niż kilka sekund, jest wyzwaniem.
— Masz jakiś pomysł na prezent dla Tymka? — Pytam w końcu Krzyśka.
— Kup, co uważasz.
No i po wielu trudach w końcu znajduję. Moim zdaniem świetny.
— Co myślisz o tym dla Tymka? — pytam.
— Moim zdaniem warto szukać dalej. — mówi Krzysiek.
I tu zaczyna się cały dramat tej sytuacji. Czuję, jak rośnie we mnie wkurzenie i poczucie niedocenienia. Mam głowę pełną trudnych myśli. No bo w końcu porządnie się namęczyłam. W końcu mogłam wcale nie pytać.
Wyhamowuję w moim natłoku frustracji. Pytam siebie: czemu pisałam do Krzyśka, skoro miałam wolną rękę? Skoro pytam, to moim celem jest sprawdzić pomysł, więc przeczę sama sobie, złoszcząc się teraz, że on mi nie przyklaskuje.
— Po co ja Cię w ogóle pytałam… Przepraszam, widzę, że nie umiem się teraz otworzyć na inne zdanie niż moje. – tak zakończyłam mój dialog z Krzyśkiem.
Wiem, że jedną z ważniejszych rzeczy w związkach, jest uleganie wpływom partnera. Gottmanowie prowadzili badania, które potwierdzają, że związki, w których partnerzy uczą się brać pod uwagę zdanie drugiej osoby, są o wiele szczęśliwsze.
Kiedy myślę o uleganiu wpływowi, nie mam na myśli poddaństwa. Nie mam na myśli robienia tego, czego ktoś oczekuje, byleby tylko był szczęśliwy. Mam raczej na myśli sytuacje, w których otwieram się na to, że mogę się mylić. To, że razem możemy więcej. I czasem jest tak, że jestem do czegoś tak przekonana, że nie odpuszczam. Ale zawsze myślę, czy to, co mówi Krzysiek, nie jest jednak warte, żeby wziąć to pod uwagę. I czy nie warto schować dumę do kieszeni na rzecz lepszego efektu. Nie po mojemu.
I wiem, że Krzysiek robi to samo. Mamy więc wzajemnie poczucie, że nasze zdanie jest dla nas ważne i jednocześnie nie obrażamy się, jeśli druga osoba akurat zdecyduje inaczej. I pewnie bierze się to właśnie z pewności, że to, co mówię, jest ważne. Że słyszę bardzo często: „to, co mówisz, jest dla mnie cenne”.
Bywa tak, że ze strachu przed utratą kontroli i władzy w związku, upieramy się przy swoim. Bo wydaje nam się, że jeśli zmienimy zdanie, to będziemy pantoflarzami albo służącymi. Bo boimy się, że jeśli powiemy „myliłem się”, stracimy szacunek w oczach drugiej osoby. Często jednak dzieje się tak, że upór prowadzi do większego dystansu i braku poczucia, że jesteśmy dla siebie ważni i cenni.
Jeśli trudno Ci ulegać wpływowi swojego partnera/ki, zastanów się:
Pierwszym krokiem, który może Ci pomóc i jednocześnie nie grozi oddaniem „władzy”, jest zapytanie partnera/ki: „czemu tak myślisz?”, „skąd masz takie zdanie?”.
Ja się ciągle tego uczę. Widzę też, że to naprawdę wnosi zmianę do relacji. I sprawia, że mamy poczucie, że w tej grze zwanej życiem, jesteśmy razem.
Chwilę przed publikacją dałam ten tekst Krzyśkowi do przeczytania. Poszłam zrobić kawę, po chwili wracam i pytam:
— I co myślisz?
A Krzysiek na to — naprawdę chcesz usłyszeć?
PS: jeśli chcesz otrzymywać od nas inspiracje na temat budowania szczęśliwych relacji, zapisz się na nasz newsletter, korzystając z poniższego formularza: