Jak się wspierać w trudnym czasie?


Jak się wspierać w trudnym czasie?

Ostatni czas może być trudny dla każdego z nas pod wieloma względami. Kiedy rozmawiamy z bliskimi czy osobami, które wspieramy, to widzimy, że napięcie wiszące w powietrzu dotyka praktycznie każdego – nawet jeśli wprost o tym nie mówimy.

Pod wpływem stresu, zwłaszcza gdy jego źródła trudno nam określić, zmieniamy się. Możemy mieć tendencję do większej drażliwości, możemy wyładowywać swoje napięcie na najbliższych, choć są Bogu ducha winni. A potrzebujemy czegoś dokładnie przeciwnego – wspierania się i dodawania sobie otuchy – w końcu życie na zewnątrz jest już wystarczająco wymagające.

Dlatego chcemy się tu podzielić kilkoma sposobami na radzenie sobie z takimi trudnościami – posiłkując się na początku naszą historią sprzed kilku lat.

CZY NIESZCZĘŚCIA NAPRAWDĘ CHODZĄ PARAMI?

Spakowane kartony, płaczące dzieci i wyprowadzka z domu, który już zdążyliśmy pokochać i uznać za swój. Taki miałem obraz z tyłu głowy, gdy jakiś czas temu powtarzałem Uli rozmowę z właścicielem. Teraz ten dom wynajmowaliśmy, a zamierzaliśmy za chwilę kupić. Teoretycznie wszystko było dogadane. Miało to trwać kilka tygodni, a z każdym kolejnym miesiącem traciliśmy poczucie bezpieczeństwa i zaufanie do sprzedającego.

Cała ta sytuacja kosztowała nas dużo nerwów. W ostatnich dniach był to zresztą tylko wycinek spraw, z którymi musieliśmy się zmagać. Dochodziły problemy w pracy, choroby dzieci i jako wisienka na torcie – zepsute auto. Dzień po zmianie opon jedna z nich po prostu rozpadła się w trasie. Jechałem wtedy sam, cieszyłem się, że skończyło się tylko na oponie. Oboje z Ulą mieliśmy poczucie, że limit pecha na najbliższy czas jest już wyczerpany.

Jednocześnie mieliśmy poczucie, że te przeciwności zbliżają nas do siebie. Jako małżeństwo byliśmy silniejsi, trudności nas spajały, a nie rozbijały. Byliśmy w tym razem, a wiemy – na podstawie rozmów z klientami czy znajomymi – że nie zawsze tak jest. Bywa też tak, że przeciwności rozbijają związek i sprawiają, że traci się poczucie bezpieczeństwa. Zamiast móc oprzeć się o siebie nawzajem, sprawdzamy, czy partner nas czasem nie pociągnie w dół.

Co zatem można zrobić, by tak nie było?

Nam w tym pomagają trzy rzeczy:

Tryb kryzysowy – wszystkie siły na pokład!

Są takie momenty, gdy na głowę walą się niespodziewane komplikacje i wszystko zaczyna być podporządkowane rozwiązaniu kryzysu. Ktoś z nas (lub wszyscy) zaczynamy chorować. Dzieci nagle zaczynają kaszleć jak stary diesel w zimie i mają 40 stopni gorączki. Ktoś z nas traci pracę i rodzinny budżet nie chce się dopiąć. O 6 rano, zaraz po wstaniu okazuje się, że nie ma ulubionych jogurtów dziecka w lodówce. Wtedy po prostu wiemy, że będzie trudno. Będziemy potrzebować dodatkowych sił.

Warto w takich sytuacjach wprowadzać „tryb kryzysowy”. Do takiego podejścia zainspirował mnie jeden z moich coachingowych klientów. Mówił on, że gdy zaczyna mu się coś walić w firmie i wymaga ona jego zwiększonej uwagi, to w swoich codziennych obowiązkach przechodzi na „tryb kryzysowy” – i wtedy szczególnie dba o siebie i o najważniejszych współpracowników. Wie, że on sam, a także oni – potrzebują wtedy więcej sił. Dlatego daje im większe poczucie bezpieczeństwa i więcej wsparcia. Jednocześnie by móc to robić – bardziej dba o siebie – zwłaszcza o sen i nawodnienie.

Zadbajcie o przestrzeń.

Warto podobnie robić w małżeństwie i w rodzinie. W trudnych sytuacjach mieć szczególnie dużo wyrozumiałości dla siebie i dla siebie nawzajem. Co to konkretnie znaczy?

  • Odpuścić sobie wytykanie drobnych niedoróbek.
  • Zadbać wtedy szczególnie o to, by się wyspać, dobrze odżywiać i nawodnić.
  • przemyśleć, czy coś nie zabiera naszych sił – intensywne treningi, dieta? I sobie to na jakiś czas odpuścić.
  • odpuścić internetowe dyskusje, które angażują nas emocjonalnie,
  • wyłączyć telewizor i ograniczyć media społecznościowe,
  • dać sobie po prostu więcej przestrzeni i luzu.

Warto też przemyśleć na przykład podejście do porządku w domu – z jednej strony zadbać o niego, ponieważ łatwiej wtedy wypocząć, ale z drugiej – nie pozwalać też na to, by bałagan zabrał nam dobry humor. U nas działa dbanie o przestrzenie wspólne, ale odpuszczenie dziecięcych pokojów. Odgruzowujemy później.

Pamiętajcie o sobie nawzajem.

Przede wszystkim jednak warto mieć świadomość, że nasza druga połówka też się zmaga – i mądrze ją w tym wspierać. Co to znaczy? Mądre wsparcie, to nie wyręczanie drugiej połówki z jej, jego obowiązków. To nie mówienie „wszystko będzie dobrze”, gdy nie mamy takiej pewności. To też nie wskazywanie drogi i mówienie „zrób tak”.

Mądre wspieranie to sprawianie, że ktoś odzyskuje poczucie sprawczości, staje mocniej na własnych nogach. To dawanie siły, a nie odbieranie mocy. Teraz tego szczególnie potrzebujemy.

Pozwólcie też, że zrobimy małą przerwę na reklamę – choć cały czas w temacie. Jeśli chcesz zadbać o swoje szczęście i bliskość z ukochaną osobą i nie chcesz pozostawiać spraw swojego związku przypadkowi czy biegowi czasu, ale chcesz pomóc swojemu szczęściu i nauczyć się umiejętności, które do tego będą prowadziły - zapisz się na nasz newsletter, a my będziemy wysyłać Ci regularnie inspiracje na temat budowania trwałego i szczęśliwego związku. Formularz zapisu znajdziesz na dole wpisu.

Teraz z kolei chcemy Wam powiedzieć jeszcze o dwóch pomocnych sposobach na radzenie sobie z trudnościami.

ŚWIADOMOŚĆ WSPÓLNYCH CELÓW

Dobrze wiemy z Ulą, czego chcemy. Wiemy sami – pojedynczo – w kontekście naszych karier zawodowych. Mamy też wspólne cele – jako małżeństwo – wiemy, jak chcemy, by nasze życie wyglądało za rok, dwa czy pięć lat. Ta wiedza daje nam kryterium podejmowania decyzji. Jesteśmy w stanie zapytać się: czy to, co jedno z nas zamierza zrobić, zbliża nas do tego, gdzie chcemy być jako rodzina za kilka lat.

Mamy świadomość, że jesteśmy szczęściarzami. Nasze cele zawodowe są w miarę spójne, a pewne rzeczy wręcz chcemy tworzyć i tworzymy wspólnie. Z tego powodu ostatnie kilka lat Ula poświęciła sporo czasu na swój rozwój (ukończyła m.in. szkolenie psychoterapeutyczne), a to służyło całej naszej rodzinie już teraz przez to, że np. ma więcej czasu na bycie z dziećmi. I jest w tym pewna równowaga – przez pierwsze dwa lata naszego małżeństwa ja jeszcze kończyłem studia i raz na dwa tygodnie miałem zjazdy.

Mamy jednak oboje poczucie, że to nie tylko o nasz własny rozwój chodzi – ale, że to jest krok do naszego wspólnego celu. I to nam daje siłę, by podejmować wysiłek, który z tym się wiąże. Istotne jest dla nas jednak to, że są to nasze wspólne decyzje – dzięki temu w nikim z nas nie ma poczucia krzywdy.
Wierzę również, że warto w małżeństwie też mieć cel, który nas przerasta. Cel, który sprawia, że nie skupiamy się tylko na swoim wewnętrznym szczęściu, ale wychodzimy na zewnątrz.

WZAJEMNE ZAUFANIE

Wspólne cele to jednak nie wszystko. By przetrwać trudności, potrzebujemy wiedzieć, że możemy sobie ufać i na sobie polegać. To zaufanie buduje się w czasie – drobnymi gestami, umiejętnością przebaczenia czy przyznania się do błędu. Gdy myślę o zaufaniu, staje mi przed oczami obraz sakiewki, do której grudka po grudce, ziarenko po ziarenku wkłada się złoto. Jest to kapitał, z którego można czerpać w kryzysowych sytuacjach.

Problem pojawia się w momencie, gdy oprócz codziennego dokładania grudek dziurawimy sakiewkę. W kłótni powiemy o dwa zdania za dużo, zawalimy z ważną lub mniej ważną rzeczą, nie posprzątamy po jakimś konflikcie. Choćbyśmy chwilę potem zaczęli dorzucać duże ilości złota, to i tak – jeśli jest dziurawa – nasz wysiłek pójdzie na marne.

Mamy znajomą, z kilkuletnim stażem w małżeństwie, która na jego początku straciła zaufanie do męża – ponieważ nie powiedział jej o jakichś swoich długach. W ich worku do tej pory jest dziura – i póki ona nie zostanie szczelnie załatana – póty złoto będzie się wysypywało na ziemię niezależnie od tego, ile się go w woreczek wpakuje.

Dlatego tak ważne jest wyjaśnianie sobie różnych zaszłych spraw, po to, by te dziury łatać. Nie zawsze jest to łatwe, ale warto. Warto wyjaśniać nie tylko nowe spory, lecz czasem sięgnąć dalej – jeśli dziura ma już kilka miesięcy czy lat – warto do niej wrócić. W końcu i tak złoty piasek się przez nią wysypuje…

Na koniec jeszcze raz przypominamy o zapisie na nasz newsletter. Aby to zrobić, skorzystaj z poniższego formularza: